Centralnej Informacji Emerytalnej (CIE), która miała gromadzić wszystkie dane emerytalne Polaków w jednym miejscu nie będzie. Ministerstwo Cyfryzacji wycofuje się z własnego pomysłu.
Tłumaczenia są kuriozalne:
- część społeczeństwa może mieć trudności z obsługą takiego systemu,
- obawa o bezpieczeństwo danych osobowych zgromadzonych w jednym miejscu,
- rezygnacja z projektu pozwoli zaoszczędzić 167,5 mln zł.
Polacy zostawieni informacyjnie sami sobie
Głównym źródłem pracujących Polaków o wysokości emerytury jest ZUS. Ale nie jedynym. Pracownicy mogą oszczędzać na emeryturę także w innych miejscach:
- Otwarte Fundusze Emerytalne,
- Indywidualne Konta Emerytalne,
- Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego,
- Pracownicze Plany Kapitałowe,
- Pracownicze Plany Emerytalne,
- Ogólnoeuropejski Indywidulany Produkt Emerytalny.
Szukaj informacji jak wiatru w polu
CIE miała być platformą scalającą informacje o wszystkich oszczędnościach emerytalnych indywidulanego Polaka. Ustawa umożliwiająca powstanie takiej centralnej bazy danych została przyjęta jeszcze w poprzedniej kadencji parlamentu, a rządu PiS.
Resort cyfryzacji uważa obecnie, że system nie spełni oczekiwań co do poprawy świadomości emerytalnej i zachęty do efektywnego oszczędzania na przyszłość. Według szacunków ministerstwa, z aplikacji w ciągu pięciu lat od uruchomienia skorzystałoby ok. 30 proc. obywateli w wieku produkcyjnym.
Autorzy uzasadnienia argumentują, że poziom partycypacji obywateli w dobrowolnych formach ubezpieczeń emerytalnych jest dość niski, „więc funkcjonalność CIE związana z prezentacją danych o ubezpieczeniach dobrowolnych będzie kierowana do ograniczonego kręgu odbiorców usług cyfrowych”. Z badań Banku ING Banku Śląskiego wynika, że tylko 39 proc. Polaków oszczędza z myślą o emeryturze. Ponad 2/3 słabo orientuje się w instrumentach finansowych, które pozwalają gromadzić środki z myślą o tym etapie życia.