Kawa trafiła do Polski pod koniec XVII wieku z Mołdawii znajdującej się ówcześnie pod panowaniem tureckim. Smakoszami nowego napoju byli z początku nieliczni, z Janem III Sobieskim na czele. W powszechnej opinii zapanowało przekonanie, że kawa jest niedobra, niesmaczna a nawet szkodliwa.
Pierwszą kawiarnię, tzw. kafehauz nieprzypadkowo założono w Gdańsku, gdzie port zapewniał łatwiejszą drogę jej sprowadzania. W Europie kawy do dziś się nie uprawia, więc tak samo jak do innych krajów, ziarna kawy przyjeżdżają do Polski z upraw w Brazylii, Wietnamie, Kolumbii, Etiopii i z Ugandy.
Kluczem do niższej ceny są narodowe zwyczaje i przyzwyczajenia
Tłumacząc tak duży rozdźwięk cenowy, ekonomista i przedsiębiorca Cezary Bachański na łamach portalu Smakosze.pl zaczyna od analizy narodowych zwyczajów.
Aż 97 proc. Włochów pije cztery filiżanki dziennie, a we Włoszech działa około 150 tys. kawiarni – więcej niż w całej reszcie Europy razem wziętej. Zdaniem eksperta, w Polsce kultura kawiarniana wciąż raczkuje. Jeszcze w 2012 roku przeciętny Polak odwiedzał kawiarnię zaledwie 11 razy w roku. Dziś jest tam częściej, ale nadal zwykle raz w miesiącu.
Stąd już prosty wniosek – każda filiżanka lub kubek kawy w Polsce musi wziąć na siebie większy niż we Włoszech udział w kosztach utrzymania lokalu.
Do ceny kawy przedsiębiorcy doliczają także czas
Jak się okazuje, znaczenie ma także czas. Włoch spędza w kawiarni 5 do 10 minut na piciu kawy, i to na stojąco. Polak – około godziny, często z rozłożonym na stoliku laptopem. Do tego dochodzą różnice w skali turystyki: Włochy co miesiąc przyjmują ponad 10 mln zagranicznych gości. Taki ruch pozwala rozłożyć koszty na znacznie więcej klientów. W Polsce ten potencjał dopiero się buduje.
Ponieważ Włosi sprzedają kubek czy filiżankę kawy dużo szybciej, mogą sobie pozwolić na niższą marżę.
Czytaj też:
Po aferze Dieselgate Polacy w końcu mają prawo do odszkodowania