Francuska sieć sklepów zamierzała zwolnić w Polsce 340 osób w ramach zwolnień grupowych. Już częściowo wycofała się z tego pomysłu. Pracę straci jednak około 200 osób.
Pracownicy ramię w ramię ze związkowcami napisali list do ambasady Francji w Polsce. Proszą o zaangażowanie się przedstawiciela tego kraju w mediacje z koncernem.
Dodatkowe zabezpieczenia socjalne kością niezgody w Polsce
Związkowcy protestują przeciwko zwolnieniom i formie, którą przybrały. „W swoim macierzystym kraju Carrefour uchodzi za firmę dbającą o swoich pracowników i dialog społeczny. W Polsce Carrefour zwalnia pracowników z wieloletnim stażem bez dodatkowych zabezpieczeń socjalnych. Chcemy zawiadomić pana ambasadora o tej sytuacji” — mówił w rozmowie z portalem dlahandlu.pl Alfred Bujara, przewodniczący Krajowej Sekcji Handlu NSZZ Solidarność.
W liście związkowy wypunktowali także nielogiczne decyzje francuskiej sieci sklepów. "Dochodzi do absurdalnych sytuacji, gdzie np. Carrefour zwalnia doświadczonych pracowników w jednym sklepie, a jednocześnie prowadzi zewnętrzną rekrutację do innego sklepu w pobliżu".
Korzystniejsze warunki zwolnienia niż wymagane przez prawo
Koncern odniósł się do zarzutów. W komunikacie dla dziennika „Fakt” przekonuje, że o zamiarze zwolnień grupowych powiadomił załogę oraz związki zawodowe 29 stycznia 2025 roku. Pisze także, że „w większości przedstawione postulaty były niemożliwe do zaakceptowania ze względów finansowych lub organizacyjnych”.
Francuski pracodawca zapewnia, że mimo braku porozumienia ze związkami zmniejszył planowane zwolnienia o ponad 40 proc. — z poziomu 340 osób do poziomu poniżej 200 osób. „Co więcej, w regulaminie zaproponowaliśmy zwalnianym pracownikom korzystniejsze niż wynika to z przepisów prawa warunki odejść, a także uwzględniliśmy te z postulatów zgłoszonych w trakcie konsultacji, co do których osiągnęliśmy z organizacjami związkowymi porozumienie”.
Czytaj też:
Oni stracą pracę – klamka zapadła. Obudzili poważne wątpliwości ustrojoweCzytaj też:
Pomoc w trudnej sytuacji życiowej. Na co konkretnie można w Polsce liczyć?