Wyjazd do Niemiec na tzw. saksy może być solidnym wsparcie dla budżetu rodzinnego. Niemcy do pracy poszukują głównie kobiet, a braki rąk do pracy są naprawdę spore, więc pracę za Odrą można znaleźć właściwie od ręki. O kwestii pracy sezonowej w Niemczech informuje „Fakt”.
Polki poszukiwane do pracy w Niemczech
Niemiecki nadawca publiczny MDR przyjrzał się sytuacji pracowników sezonowych w rolnictwie, odwiedzając m.in. gospodarstwo Martina Becka w Hohenmölsen, w Saksonii-Anhalt. To rodzinne gospodarstwo specjalizuje się w uprawie pszenicy, buraków cukrowych, rzepaku oraz truskawek, które zbierane są głównie przez kobiety z Polski. Reportaż pokazuje, jak bardzo zmieniły się warunki pracy za Odrą – niemieccy rolnicy zabiegają dziś nie tylko o wydajność, ale i lojalność pracowników sezonowych.
Pola Becka rozciągają się między Lipskiem, Halle a Zeitz, a w sezonie zatrudnia on pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej. Szczególną uwagę MDR poświęciło wynagrodzeniom i zakwaterowaniu, które mają przyciągnąć i zatrzymać sprawdzonych pracowników. Rynek pracy sezonowej w Niemczech staje się coraz bardziej konkurencyjny, a rolnicy coraz częściej stawiają na sprawdzone relacje i lepsze warunki zatrudnienia.
Praca sezonowa w Niemczech coraz lepiej płatna i w coraz lepszych warunkach
Niemieccy rolnicy coraz mocniej odczuwają presję rynku pracy. Rosnące oczekiwania sezonowych pracowników i problemy z rekrutacją wymuszają podnoszenie standardów – zarówno płacowych, jak i mieszkaniowych. Jak przyznaje Simon Schumacher z zarządu sieci producentów szparagów i jagód, dziś nie stać ich już na oferowanie niskich wynagrodzeń czy słabych warunków zakwaterowania. Pracownicy są mobilni i szybko zmieniają miejsce pracy, jeśli znajdą lepszą ofertę.
Na farmie Martina Becka najbardziej doświadczone pracownice zarabiają nawet 17–18 euro brutto za godzinę – znacznie powyżej niemieckiej płacy minimalnej. Coraz częściej gospodarze inwestują też w zaplecze socjalne: dostęp do internetu, boiska, stoły do ping-ponga. — To nie luksus, ale nowy standard — podkreśla Robert Dahl z plantacji Karls. Po wybuchu wojny w Ukrainie studentów zastąpili głównie Rumuni, ale rolnicy wciąż zmagają się z niedoborem osób z dodatkowymi kwalifikacjami, np. prawem jazdy czy zdolnościami organizacyjnymi.