Nędza – ten stan będzie trwale towarzyszył Polakom już niedługo. Wszystko z powodu ogromnej niechęci do zmian w systemie emerytalnym. Polacy nie zgadzają się ani na podwyższenie wieku emerytalnego kobiet do 65 roku życia, ani na stopniowe podwyższanie wieku emerytalnego obu płciom. Chcą za to jak najszybciej przechodzić na emeryturę i na niej nie dorabiać.
W Polsce kobiety przechodzą na emeryturę w wieku 60 lat a mężczyźni w wieku 65 lat. Do tego wszyscy płacą stosunkowo niską składkę emerytalną, bo 19 proc. pensji. Reformy związane z podnoszeniem wieku emerytalnego wprowadzono w Niemczech, we Włoszech, w Holandii, Szwecji, Wielkiej Brytanii. W niektórych krajach już 10–15 lat temu. Wprowadza się je dlatego, że pozwalają na utrzymanie godnego poziomu świadczeń, nie obciążając nadmiernie gospodarki przy ich finansowaniu.
Matematyka nie kłamie
W krajach należących do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), średnia emerytura wynosi około 60 proc. średniej wszystkich zarobków, które pracownik otrzymał przez całą karierę zawodową. – W Polsce osoby, które niedawno weszły na rynek pracy, będą otrzymywać emeryturę w wysokości około 40 proc. tej średniej zakładając, że całe życie przepracują na podstawie umowy o pracę, a nie na samozatrudnieniu, zleceniu czy o dzieło i że nie będą brały urlopów rodzicielskich albo nie znajdą się na bezrobociu. To oznacza nędzę – tłumaczy w rozmowie z portalem gazeta.pl Marek Naczyk, profesor polityki społecznej porównawczej na Uniwersytecie Oksfordzkim.
Wyższe składki są nieuniknione
Z badań wynika, że osoba, która studiowała i pracuje intelektualnie, jest średnio bardziej skłonna do późniejszego przejścia na emeryturę. Osoby, które pracują fizycznie i które zaczęły pracę po szkole, są do propozycji podniesienia wieku nastawione znacznie gorzej. Badania pokazują także, że osoby pracujące fizycznie żyją krócej i są mniej zdrowi niż pracownicy umysłowi.
– Jeśli chcemy utrzymać emerytury na tym samym poziomie co dotychczas, nie podwyższając wieku emerytalnego, musimy po prostu się zgodzić na to, że będziemy płacić wyższe podatki czy wyższe składki emerytalne – teraz wynoszą około 20 proc., musiałaby wzrosnąć do 30 proc. – zapowiada Marek Naczyk.
Czytaj też:
Emerytura raz na kwartał. Dla ZUS to kłopot przelewać pieniądze co miesiącCzytaj też:
Minister podnosi limit. Więcej oszczędzimy na emeryturę, ale dopiero w 2026