Najniższe emerytury są zwolnione z podatku PIT, jednak podwyżki emerytur, jakie będą miały miejsce 1 marca ze względu na waloryzację przeniosą część świadczeń powyżej progu 2,5 tys. zł brutto miesięcznie, a co za tym idzie, od emerytur zacznie być odprowadzany podatek dochodowy. Jak duże zapłacimy podatki od swoich emerytur wyliczył "Fakt".
Podatek od emerytury zapłaci więcej osób
Coraz więcej seniorów będzie musiało liczyć się z utratą prawa do emerytury bez podatku. Obecne przepisy zwalniają z obowiązku płacenia PIT osoby, których świadczenie brutto nie przekracza 2 500 zł miesięcznie (czyli dochody do 30 000 zł rocznie). Jednak planowana na 1 marca waloryzacja emerytur i rent spowoduje, że część seniorów przekroczy ten próg. Dotknie to tych, których emerytura obecnie wynosi powyżej 2 362 zł brutto miesięcznie. Po waloryzacji, ich świadczenia będą już obciążone zaliczkami na podatek. Choć dla świadczeń do 3 000 zł brutto zaliczki na PIT będą stosunkowo niskie, wzrost emerytury oznacza koniec zwolnienia podatkowego.
Sytuacja staje się bardziej dotkliwa dla seniorów otrzymujących wyższe świadczenia, sięgające około 3 500 zł brutto. W takich przypadkach potrącana zaliczka na podatek dochodowy może wynieść ponad 100 zł miesięcznie, co w skali roku równa się kwocie tegorocznej trzynastej emerytury – około 1 800 zł brutto. Waloryzacja, choć podnosi wysokość świadczeń, sprawia również, że część seniorów zmuszona będzie oddać większą część swoich pieniędzy skarbówce. W obliczu tych zmian starsze osoby będą musiały dokładniej planować swoje budżety, aby przygotować się na dodatkowe obciążenia.
Podniesienie kwoty wolnej od podatku zmieniłoby sytuację
Chociaż Koalicja Obywatelska obiecywała zwolnienie z podatku do 60 tys. zł, to na realizację obietnicy trzeba będzie jeszcze parę lat poczekać. Słaba sytuacja budżetu nie skłania władz do zmiany progów podatkowych.
Jeśli Koalicja Obywatelska zrealizowałaby jednak swoją obietnicę wyborczą, emerytury i renty do 5 000 zł brutto byłyby całkowicie zwolnione z podatku dochodowego. Takie rozwiązanie oznaczałoby, że nawet seniorzy otrzymujący przeciętne świadczenie w wysokości około 2 900 zł brutto nie musieliby martwić się, że każda waloryzacja wiąże się z koniecznością oddania części zysków fiskusowi. Dzięki temu podwyżki trafiałyby w pełni do kieszeni emerytów, a nie byłyby dzielone z państwem.