Rząd wprowadzi zmiany w umowach zlecenie, ale tylnymi drzwiami. Teoretycznie nic nie zmieni, bo ściągania składek do ZUS z wszystkich umów zleceń nie będzie. Za to będą kontrole Państwowej Inspekcji Pracy i szybkie zamiany zleceń w etaty.
Najpierw jednak PIP zyska nowe kompetencje.
Zlecenia zamienią się w etaty
Pod koniec stycznia rząd przyjął uchwałę Minister Funduszy i Polityki Regionalnej w sprawie zmiany Krajowego Planu Odbudowy. Ministerstwo oficjalnie zrezygnowało w niej z pomysłu oskładkowania umów zleceń. Zaproponowało za to trzy nowe rozwiązania:
- przekształcanie pozornych umów cywilno-prawnych (zleceń) w umowy o pracę dzięki nowym kompetencjom PIP,
- korzystniejsze zasady obliczania stażu pracy pracowników zatrudnionych w przeszłości na podstawie umów cywilnoprawnych (zaliczenie do stażu innych umów niż o pracę oraz samozatrudnienia),
- włączenie artystów do systemu ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych.
Od umów o dzieło nadal nie trzeba będzie płacić składek. Zwolnione z płacenia ZUS pozostaną także osoby do 26 roku życia, bez względu na rodzaj umowy, na której pracują. Zanim zmiany wejdą w życie, musi je najpierw zaakceptować Komisja Europejska.
Polacy nie chcą płacić składek do ZUS
Polska jest ostatnim krajem w Unii Europejskiej, w którym nie trzeba odprowadzać pełnych składek ZUS od wszystkich kolejnych umów zleceń. Można mieć dwie i więcej umowy zlecenie, ale oskładkować tylko jedną z nich (tę z niższym dochodem), nie płacąc pełnych składek do ZUS z umowy o wyższym dochodzie. Od umów o dzieło nadal nikt składek nie płaci.
Niestety, prawie 60 proc. Polaków nie chce ozusowania umów, bo to oznacza obniżkę pensji o około 1/3 – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie useme.com w sierpniu 2024 roku, a 2025 rok to kolejny wyborczy rok w Polsce.
Rząd chce przekonać Komisję Europejską, że statystyki z lat 2015 – 2016, które pokazywały około milion Polaków pracujących bez ubezpieczenia są już nieaktualne. „Dziś jest to 1417 osób, które są zatrudnione na umowie o dzieło i nie mają ubezpieczenia z żadnego innego tytułu” — wyjaśniał Jan Szyszko, powołując się na dane GUS.