Międ
zy policjantami, strażnikami granicznymi i Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji jest spór o wysokość podwyżki płac w 2025 roku. Rząd zapisał w budżecie 5 proc. podwyżki, służby mundurowe domagają się 15 proc., dopłat do mieszkań oraz ogólnej poprawy warunków pracy na służbie. Do protestu dołączyli strażacy.
Związkowcy ze straży pożarnej przekazali mediom, że chodzi im nie tylko o podwyżki wynagrodzeń, lecz również o zwiększenie nakładów na "wydatki rzeczowe".
Nie dostarczyli pisma
– Postulujemy o 15 proc. podwyżki z tego tytułu, że po roku 2020 poprzednia podwyżka, która nam została zaoferowana, nie rekompensuje podwyżki inflacji, która ma miejsce po 2020 – tłumaczył w radio90.pl Adam Rogoza, przewodniczący Międzyregionalnej Śląskiej Sekcji Pożarnictwa NSZZ „Solidarność” oraz szef Międzyzakładowej Organizacji Związkowej „S” przy Komendzie Miejskiej PSP w Rybniku. - Jak wytłumaczyć dzieciom, że będziesz miał mniejszy czy nie będziesz miał prezentu, bo tata ma duże zaufanie społeczne i po prostu go na to nie stać?
Na antenie radia wspomniał, że był na spotkaniu w MSWiA, na którym zaprezentowano prezentacji dotyczącą wysokości dodatków mieszkaniowych. Ministerstwo nie wysłało pisma z konkretami, o które po spotkaniu poprosili strażacy. - Brak tej odpowiedzi też spowodował to, żeśmy się zdecydowali na akcję protestacyjną. – dodaje Adam Rogoza.
Strażak strajkuje po włosku
Jak w praktyce będzie wyglądał zapowiedziany strajk? Czy strażacy w ramach protestu nie wyjada do pożarów? - Nigdy w Polsce żeśmy się nie zdecydowali na takie drastyczne ruchy i myślę, że żadnego z ratowników byłoby ciężko na to namówić – wyjaśniał Rogoza.
Kiedy strażacy ogłaszali swój protest, nie wykluczali, że może on przybrać formę strajku włoskiego sprzed sześciu lat – czyli przechodzenia na masowe zwolnienia lekarskie.