Nie ma Biedronki, nie ma Lidla, ani Żabki, nie ma Dino ani Aldi, a mimo to wchodząc do pierwszego lepszego sklepu spożywczego we Lwowie w 2025 roku, czyli w trzecim roku wojny Ukrainy z Rosją, można przeżyć deja vu.
Nie ma pustych półek, nie ma też alejek zastawionych paletami, ani brudnych, zadeptanych podłóg. I nie ma przerw weekendowych. Sklepy są czynne we Lwowie także w niedzielę czy święta i to do późna, a w nich cała masa polskich marek.
Myląca odczucia – wojna bez biedy i głodu
Wojna kojarzy się Polakom z biedą i głodem spowodowanym ogromnymi trudnościami w zakupie artykułów spożywczych. Tak było na terytorium Polski podczas II wojny światowej. Trwająca na Ukrainie wojna z Rosją ma zupełnie inny wymiar. W zachodniej części tego kraju co kilka dni rozlega się pojedynczy alarm przeciwlotniczy, który mało kogo w 2025 roku martwi, a sklepy są czynne do późna i towarów na półkach nie brakuje. Także towarów z Polski.
W lutym ubiegłego roku na liście firm, które sprowadzały techniczne zboże z Ukrainy niespodziewanie znalazła się Mlekovita. Przy okazji tłumaczenia Polakom tego absurdu firma znana z produkcji nabiału wydała komunikat: „Chcielibyśmy zaznaczyć, że Mlekovita jest największym polskim eksporterem produktów mleczarskich do Ukrainy – wartość eksportu dochodzi do kilku milionów euro miesięcznie. Ponadto w strukturach Grupy Mlekovita funkcjonuje specjalne centrum dystrybucyjne do celów eksportu na Ukrainę, zlokalizowane w Łaszczowie w woj. lubelskim” – dodano w komunikacie.
Polski nabiał ma tylko ukraińską konkurencję
I rzeczywiście. Między produktami ukraińskich marek, które wyraźnie dominują w lwowskich sklepach, są produkty z Mlekovity. Litrowe Wydojone mleko bez laktozy 3,2 proc. tłuszczu kosztuje we Lwowie 88,20 hrywien, czyli około 7,9 zł. 1 hrywna to 0,09 zł. W polskim firmowym sklepie online Mlekovity ten sam produkt kosztuje 5,49 zł. Różnica to 2,41 zł. Zwykłe mleko ukraińskich marek o objętości 1 litra kosztuje między 44 a 54 hrywny (3,96 zł – 4,86 zł).
Litrowe mleko wypasione (3,2 proc.) od Mlekovity kosztuje w ukraińskim sklepie 69,90 hrywien (około 6,29 zł), a litrowe ukraińskie mleko Galicyna (3,2 proc.) 63,90 hrywien, czyli około 5,75 zł. Polskie jest więc około złotówki droższe. Tuż obok na półce stoi kolejna polska marka – Mleko Łaciate 3,2 proc. Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol. Litr kosztuje w promocji 54,90 hrywien (4,94 zł). Normalna cena to 60,50 hrywien (5,44 zł). W Polsce Mleko Łaciate kosztuje między 4,19 zł (Leclerc) a 4,24 zł (Auchan).
Na półkach we Lwowie leży też serek śmietankowy Łaciaty. W zależności od smaku kosztuje od 58,90 hrywien (5,30 zł) do 60,90 hrywien (około 5,5 zł). W Polsce ten sam serek kosztuje 3,69 zł (Leclerc) do 4,19 zł (w Carrefour). Różnica to nawet 1,30 zł. Mlekpol ok. 30 proc. swojej produkcji przeznacza na eksport do ponad 100 państw. Oprócz Niemiec, Litwy czy Łotwy, Ukraina jest wymieniana jako jeden z ważniejszych kierunków eksportu dla tej firmy.
Nie tylko mleko, ale też sery, olej, wódka, warzywa
Polska jest trzecim producentem mleka w Unii Europejskiej – w Polsce mleko produkuje obecnie około 80 tysięcy gospodarstw, stąd duży eksport produktów nabiałowych praktycznie na cały świat. Z powodu blokad granicy z Ukrainą spowodowanych przewozem zboża, rok temu nad polskim przemysłem mleczarskim zawisła groźba blokady granicy i wstrzymania eksportu nabiału. Mleczarze ostrzegali, że ukraiński rząd doskonale zdaje sobie sprawę, że jedynym czułym punktem w zakresie eksportu polskich produktów rolno-spożywczych do Ukrainy są właśnie wyroby mleczarskie. Ukraina jest jednym z największych odbiorców polskiego nabiału – wysyłamy tam około 6 proc. całej swojej produkcji. Na szczęście do blokady polskich produktów nie doszło. Doszło za to w ukraińskich mediach społecznościowych do nawoływania do bojkotu konsumenckiego.
Ale na lwowskich półkach sklepowych nie stoi tylko polskie mleko. W lodówkach leżą też żółte sery. Ser królewski od Mlekpolu kosztuje we Lwowie 109 hrywien (9,81 zł). W Polsce ten sam produkt kosztuje 5,88 zł w Auchan do 6,59 zł w Carrefour. Ser Monki Gołda w plastrach kosztuje 99 hrywien (8,91 zł) a w polskim Leclerc 6,29 zł. Ser brie z Mlekovity można we Lwowie kupić za 95,99 hrywien (8,63 zł). W Polsce kosztuje niecałe 8 zł.
Olej kokosowy od firmy Vera (0,5 litra) kosztuje 206,90 hrywien, czyli 18,62 zł. W Polsce – 17, 95 zł. Pół litra Żubrówki można kupić we Lwowie za 159,90 hrywien (14,39 zł),a w Polsce około 30 zł. Żubrówka biała kosztuje 144,90 hrywien, czyli 13,04 zł a w Polsce 27 zł. Pół litra wódki Absolut we Lwowie kupuje się za 399,90 hrywien, czyli około 36 zł. Ten sam alkohol w Polsce kosztuje około 50 zł. Mrożonki warzywne Hortex w zależności od składu kosztują w Ukrainie 129 – 144 hrywien (11,69 zł do 12,96 zł). W Polsce około 8 – 11 zł.
Poza polskimi markami, mieszkańcy Lwowa mają też do czynienia ze sklepami i markami, które świetnie znają Polacy, choćby Reserved, Mohito, Zara, Mango, Auchan, McDonald czy Jysk. Na sklepowych półkach stoją słoiki Nutelli, proszki Persill, środki do czyszczenia Domestos, szampony od Elseve i Dove. Ukraińcy we Lwowie podczas zakupów wybierają spośród kilku gatunków masła i wielu chleba.
Siła nabywcza pieniądza
Powstaje pytanie, czy Ukraińców stać na takie zakupy? Pensja minimalna na Ukrainie w 2025 roku wynosi 8 tys. hrywien czyli 720 zł (przypomnijmy: 1 hrywna to około 0,09 zł). W tym samym czasie w Polsce – 4666 zł brutto, czyli 3511 zł netto.
Płaca minimalna na Ukrainie jest zazwyczaj wypłacana pracownikom, którzy wykonują pracę niewymagającą specjalistycznej wiedzy lub kwalifikacji. Na taki zarobek może liczyć sprzątaczka, dozorca, listonosz czy magazynier. Ale nauczycielka nauczania początkowego z ponad 10 letnim stażem i wychowawstwem dostaje 15 tys. hrywien, czyli około 1350 zł. Może za to zrobić zakupy i opłacić rachunki za mieszkanie. 17 tys. hrywien (1530 zł) to pensja podstawowa ukraińskiego lekarza internisty, który jest także dodatkowo wynagradzany za każdego przyjętego w miesiącu pacjenta.
Kawa z budki na mieście kosztuje między 50 a 70 hrywien (4,30 zł – 6,50 zł). Herbata – 35 hrywien (1,75 zł), ale herbata w Kawiarni szkockiej to już 115 hrywien (10,35 zł). Kilogram bananów w sklepie – 73 hrywny (6,57 zł), mała butelka Coca Coli – 25 hrywien (2,25 zł). Tyle samo kosztuje bilet komunikacji miejskiej kupiony u kierowcy. Gotowa sałatka na lunch kupiona w sklepie kosztuje 107 hrywien (9,63 zł).
Kapusta, marchewka i cebula z lokalnego warzywniaka to razem 261 hrywien (23,50 zł). Za kilogram pomidorów trzeba zapłacić 150 hrywien (13,50 zł), ogórki są po 75 hrywien za kg (6,75 zł), 250 g truskawek to 295 hrywien (26,55 zł). Jabłka kosztują 65 hrywien za kg (5,85 zł), bekonowe chipsy Lays – 69,90 hrywien (6,23 zł). Za kilogram wędliny trzeba zapłacić 220–340 hrywien w zależności od gatunku (od 19,80 zł do około 30 zł). Kostka ukraińskiego masła 200 g kosztuje w zależności od firmy 109–120 hrywien (9,81 zł – 11 zł).
Kawalerkę we Lwowie można wynająć za 18 tys. hrywien (około 1620 zł) miesięcznie – to najdrożej w całej Ukrainie, a cena i tak spadła w 2025 roku o około 2 proc. Bilet na jeden przejazd lwowskim autobusem miejskim kosztuje u kierowcy 25 hrywien (około 2,20 zł), a kupowany za pomocą karty miejskiej – 13 hrywien (1,17 zł). Kara za brak ważnego biletu w miejskim autobusie wynosi 300 hrywien, czyli 27 zł.
Lwowskie muzea odwiedzimy kupując bilet przeważnie za 100 hrywien czli 9 zł. Tylko do oceanarium bedzie kosztował 345 hrywien (około 32 zł). Za to bardzo popularny artykuł, czyli papier toaletowy z wizerunkiem Władimira Putina można kupić na targu tuż obok Opery za 50 hrywien za rolkę – 4,5 zł. Krótko mówiąc – nie jest lekko.
Czytaj też:
Polskie obywatelstwo dużo zmienia. Ilu Ukraińców już je otrzymało?