Portal reklamuje się jako miejsce, które „oferuje skuteczne i efektywne rozwiązania w dochodzeniu należności, zawsze działając zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa i najlepszymi praktykami”. Wręcz zachęca do publikacji danych dłużnika widząc w tym szansę na:
- dodatkową presję na dłużnika,
- możliwość zgłoszenia długu do windykacji,
- antyreklamę dłużnika,
- identyfikację nierzetelnego płatnika z imienia i nazwiska.
Prezes UODO nie ma nic przeciwko
Na giełdzie wierzytelności znajdują się długi firm, ale także osób prywatnych. W przypadku firm publikowana jest nazwa, adres, wysokość długu. W przypadku osób:
- imię i nazwisko,
- adres,
- wysokość długu i termin zapłaty.
Umieszczenie ogłoszenia jest płatne, ale w serwisie nie trzeba się rejestrować, więc dostęp do ogłoszeń ma każdy kto wejdzie na stronę i skorzysta z rejestru.
Prezes UODO nie protestuje
Przepisy RODO (Rozporządzenie o ochronie danych osobowych) weszły w życie w 2016 roku. Reguluje kwestie ochrony danych osobowych w całej Unii Europejskiej. W myśl prawa, firma, do której trafiają nasze dane ma obowiązek, między innymi, podać swoje dane kontaktowe, w tym do inspektora ochrony danych, określić cel zbierania danych, podać ich odbiorcę, określić okres czasu w jakim będzie danych używała, poinformować o zamiarze przekazania ich do organizacji międzynarodowych lub państw trzecich, umożliwić ich sprostowanie lub usunięcie, a także cofnięcie zgody na ich wykorzystanie.
Jak te wszystkie wymogi RODO mają się do giełdy długów? Stanowisko Urzędu Ochrony Danych Osobowych jest niezmienne. Publikacja danych osobowych dłużników jest zgodna z art. 6 ust. 1 pkt f RODO. Przetwarzanie danych jest zgodne z prawem, jeśli „ jest niezbędne do celów wynikających z prawnie uzasadnionych interesów realizowanych przez administratora”. Uzasadnionym interesem giełdy wierzytelności jest sprzedaż długu i wynikająca z tego konieczność zaprezentowania jej oferty.