„Gazeta Wyborcza” opisała przypadek kobiety, która przez 19 lat odprowadzała składki emerytalne z tytułu umowy o pracę. Pracowała w firmie, której również była właścicielką.
ZUS uznał, że jeśli ktoś ma większościowy pakiet udziałów w spółce i jednocześnie pracuje w niej na etacie, to trudno mówić o klasycznym stosunku pracy, bo taka osoba „nie podlega podporządkowaniu”, tylko ma wpływ na działalność spółki. Na tej podstawie ZUS uznał, że umowa o pracę była pozorna, więc wpłacone wcześniej składki w wysokości 350 tys. zł odpisał z emerytalnego konta kobiety i je skonfiskował.
Zaledwie pięć lat na pismo do ZUS w sprawie zwrotu składek emerytalnych
Okazuje się, że działanie ZUS jest zgodne z prawem i wynika z wprowadzonej przez rząd PiS w 2022 roku nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych.
Jeden z jej artykułów mówi, że po pięciu latach ubezpieczony traci prawo do zwrotu nadpłaconych składek, a za takie uznaje się również te składki, których nie powinno się według ZUS płacić. Co gorsza, po pięciu latach tracimy też prawo do korekty dokumentów.
Opisana w mediach kobieta została w ZUS ze składkami zaledwie za ostatnie 5 lat. Te z poprzednich 14 lat przepadły.
Zdaniem dr Marcina Wojewódki z Instytutu Emerytalnego, byłego wiceprezesa ZUS, wina nie jest po stronie Zakładu, a przepisów.
- Skoro polski prawodawca ustanowił takie, a nie inne przepisy, to ZUS jest związany ich treścią i nie może odstąpić od ich stosowania – wyjaśnia Wojewódka. I jak twierdzi, należy się spodziewać, że poszkodowane osoby będą walczyć o sprawiedliwość przed europejskimi trybunałami.