Niecały procent więcej nie brzmi źle, ale tylko do momentu uświadomienia sobie, że chodzi o 9,8 mld zł i że chodzi o zaledwie miesiąc.
Ministerstwo Finansów podało także, że wartość długu krajowego na koniec kwietnia wyniosła 1 bln 370,6 mld zł, a dług zagraniczny miał wartość ok. 379,8 mld zł, co stanowi 21,7 proc. długu Skarbu Państwa.
Po co Polsce dług krajowy czy zagraniczny?
Dług krajowy, czy dług publiczny, to suma wszystkich zobowiązań finansowych państwa, które nie zostały jeszcze spłacone. Obejmuje zobowiązania zaciągnięte przez rząd, samorządy czy fundusze emerytalne. Mowa o obligacjach, kredytach, pożyczkach czy depozytach.
Państwo się zadłuża, ponieważ finansuje duże projekty (budowę dróg, kolei, elektrowni), a dochody z podatków są niewystarczające. Czasami zadłuża się także żeby spłacić wcześniejsze długi. Długi państwa mają zły wpływ na gospodarkę, na przykład przez podnoszenie stóp procentowych. wszyscy, którzy mają kredyty konsumpcyjne czy hipoteczne wiedzą, że wysokie stopy oznaczają dla nich dużą ratę.
Dług zagraniczny państwa jest konsekwencją pożyczania pieniędzy nie od własnych obywateli, tylko od kredytodawców za granicą. Mogą to być banki, mogę to być rządy innych krajów czy międzynarodowe instytucje finansowe. Problem ze spłatą długów zagranicznych od razy ma wpływ na wiarygodność kraju czy ilość inwestycji.
Czy dług krajowy i zagraniczny trzeba spłacić?
Jak najbardziej. Z obu rodzajów długów państwo musi się wyliczyć i rozliczyć. Jedynym wyjściem jest zwiększanie przychodów budżetowych, czyli ponoszenie podatków firmom i indywidulanym Polakom lub nakładanie nowych podatków. Ponieważ Polska ma duży dług do spłacenia, nie bez powodu coraz częściej politycy wspominają o podatku katastralnym, czyli podatku od nieruchomości płaconym od jej wartości, a nie jak do tej pory – od ilości powierzchni.
Czasami państwo chce wybrnąć z długów przez ograniczenie dalszych wydatków. Wtedy Polacy dowiadują się, że nie ma szans, na przykład na podwyższenie kwoty wolnej od podatków z 30 tys. zł do 60 tys. zł. – Wiecie, jaki dług odziedziczyliśmy? Jakie wydatki, jaki deficyt? – tak odpowiedział na pytanie dziennikarza o jedną z głównych obietnic wyborczych premier Donald Tusk w majowym Pytaniu Dnia TVP.
– Rząd z tej obietnicy się nie wycofuje, natomiast sytuacja finansów publicznych jest, jaka jest i to też nie jest tajemnicą. Koszt wprowadzenia tej reformy to 56 mld zł. W sytuacji, gdy ponad 5 proc. PKB przeznaczamy na wojnę i inne wydatki, nie jesteśmy w stanie spełnić tej obietnicy – wyjaśniał wcześniej w mediach wiceminister finansów Jarosław Neneman.
Czytaj też:
Będą majstrować przy podatku Belki. Niedługo zmiany