Praca na morzu była uważana przez polską szlachtę za hańbiącą. Stąd też w czasach największego prosperity gospodarczego, które przypadło na XVI i początek XVII w. Polacy nie wykształcili morskich kompanii handlowych, które mogły wprowadzić naszą gospodarkę w okres nowożytności. Plony ziemi nasi magnaci ochoczo oddawali w ręce firm holenderskich, czy angielskich ulokowanych na bałtyckim wybrzeżu. Jeżeli w kimś pokutuje jeszcze szlachecki sceptyczny pogląd, co do możliwości, jakie daje morze, to powinien je zmienić, ponieważ na morzu można zarobić naprawdę nieźle. Nie chodzi tylko o marynarstwo, pracować można również na platformach wiertniczych, przy obsłudze elektrowni wiatrowych, czy jako nurek.
Zarobki marynarzy są coraz większe, bo ludzi do pracy brak
Na globalnym rynku pracy morskiej rośnie zapotrzebowanie na oficerów, mimo ogólnego wzrostu liczby marynarzy. Według danych ICS i Bimco, w 2021 r., na które powołuje się Business Insider certyfikaty STCW posiadało 1,9 mln osób, z czego 883,8 tys. to oficerowie. Choć liczba ta wzrosła o blisko 11 proc. w porównaniu do 2015 r., nie nadąża za dynamicznym przyrostem statków. Obecnie brakuje ponad 26 tys. oficerów, a do 2026 r. popyt ma wzrosnąć o kolejnych 89,5 tys.
Pandemia znacząco wpłynęła na stabilność kadr. Wiele osób porzuciło pracę na morzu po przymusowym wydłużeniu kontraktów. Mimo to zauważalny jest wzrost zatrudnienia kobiet – w ciągu pięciu lat ich liczba wzrosła o 45 proc. W 2021 r. pracowało na morzu 24,1 tys. kobiet, z czego 7,3 tys. jako oficerki.
Zarobki w branży są zróżnicowane – od 1–2 tys. dolarów miesięcznie dla szeregowych członków załogi, po 6–10 tys. dolarów dla kapitanów i starszych mechaników. Jednak pensje wypłacane są tylko za czas pracy na morzu – zazwyczaj 6–8 miesięcy w roku. Coraz częściej mówi się o zbliżeniu poziomu dochodów między marynarzami a pracownikami lądowymi.
Wysokość zarobków zależy m.in. od narodowości armatora, rodzaju statku i segmentu rynku. Kluczową rolę odgrywa Międzynarodowa Organizacja Transportowców (ITF), która ustala minimalne poziomy wynagrodzeń. Armatorzy związani układami zbiorowymi muszą dostosować płace do jej zaleceń, co zazwyczaj oznacza coroczny wzrost rzędu 1–3 proc.
Praca na platformach wiertniczych i wydobywczych popłaca, ale trzeba mieć stalowe nerwy
Praca na platformie wiertniczej to zajęcie wymagające, ale dobrze wynagradzane. Platforma to potężna konstrukcja umieszczona na wodzie, wykorzystywana do wiercenia i wydobycia ropy naftowej oraz gazu ziemnego. Wyposażona w specjalistyczny sprzęt, często jest mobilna i może zmieniać lokalizację. Wyróżniamy platformy wiertnicze, służące do odwiertów, oraz wydobywcze – eksploatujące złoża.
Choć kojarzy się głównie z pracą techniczną, na platformie zatrudnienie znajdują osoby o różnych specjalizacjach – od inżynierów i geologów, po kucharzy, lekarzy czy strażaków. Funkcjonowanie platformy wymaga zapewnienia pełnego zaplecza – od bezpieczeństwa i medycyny po zakwaterowanie i wyżywienie. Pracownicy spędzają na morzu długie okresy, z dala od lądu i rodziny.
Zarobki są wysokie i mają rekompensować trudne warunki oraz ryzyko. Na platformie w Norwegii można zarobić od 150 do nawet 500 euro dziennie – w zależności od doświadczenia i stanowiska, podaje serwis praca.pl. Pracodawcy zwykle pokrywają koszty pobytu, transportu i wyżywienia, co czyni ofertę jeszcze bardziej atrakcyjną.
W Polsce działalność w sektorze offshore prowadzi LOTOS Petrobaltic – jedyna firma zajmująca się poszukiwaniem i wydobyciem ropy oraz gazu z polskiego szelfu Bałtyku. Oprócz tego firma zarządza flotą i realizuje badania morskie na obszarze ponad 3 tys. km² objętym koncesjami.
Praca przy elektrowniach wiatrowych na Morzu Bałtyckim
Inwestycje w morskie farmy wiatrowe na Bałtyku otwierają ogromne możliwości zatrudnienia dla specjalistów z wielu branż. Poszukiwani są m.in. inżynierowie, geolodzy, specjaliści od projektowania konstrukcji morskich i hydrotechnicznych, a także eksperci w dziedzinie prawa morskiego, energetycznego i ochrony środowiska. W procesie przygotowania inwestycji szczególnie istotne są kompetencje z zakresu zarządzania projektami, inżynierii oceanicznej oraz BHP i międzynarodowych standardów HSEQ. Ogromne znaczenie mają także analizy techniczne i środowiskowe, które wspierają projektowanie i lokalizację farm.
Równie duże zapotrzebowanie dotyczy obszaru produkcji i utrzymania farm. Z informacji na portalu baltyk123.pl wynika, że poszukiwani są obecnie fachowcy od technologii produkcji, kontroli jakości, obróbki metalu, obsługi maszyn, elektroniki i elektryki. W eksploatacji farm kluczową rolę odgrywają serwisanci, mechanicy, mechatronicy, specjaliści od odnawialnych źródeł energii, a także osoby związane z transportem morskim i monitorowaniem środowiska. Szacuje się, że w całym cyklu życia projektów powstanie ok. 10 tys. miejsc pracy, a minimalny czas działania jednej farmy to 25 lat.
Ile może zarobić rybak morski?
Praca w zawodzie rybaka nie wymaga ściśle określonego wykształcenia, choć preferowani są kandydaci z zawodowym przygotowaniem związanym z gospodarką morską. Niezależnie od wykształcenia, każdy musi ukończyć kurs zawodowy organizowany przez Urząd Morski, który kończy się uzyskaniem tytułu marynarza. Dodatkowo wymagane są szkolenia z zakresu pierwszej pomocy, BHP oraz bezpieczeństwa pracy na morzu. Osoby aspirujące do pełnienia funkcji takich jak szyper czy bosman muszą zdobyć odpowiednie kwalifikacje zawodowe.
Rybacy pracują głównie na pokładach kutrów, łodzi i trawlerów, a także w portach podczas rozładunku i sortowania połowów. Zatrudnienie znajdują zarówno na dużych jednostkach przetwórczych, jak i prowadząc własną działalność na mniejszych łodziach. Zarobki w tej branży mieszczą się zazwyczaj w przedziale od 1000 do 4000 zł brutto miesięcznie, w zależności od doświadczenia i formy zatrudnienia, podaje praca.pl. W rybołówstwie trudno więc zarobić dużo, jeżeli jedynie podnajmujemy swoje usługi.
Inne nietypowe zawody morskie
Eksperci z Personnel Service cytowani przez money.pl przyjrzeli się wynagrodzeniom w nietypowych zawodach, takich jak podwodni spawacze, poławiacze krabów, tanatokosmetolodzy, profesjonalni przytulacze czy występujące na eventach "syreny". Najwięcej zarabiają doświadczeni spawacze podwodni, którzy w Polsce mogą liczyć na pensje rzędu 13–17 tys. zł brutto miesięcznie. To wciąż niszowa profesja, dlatego wielu specjalistów szuka pracy za granicą – np. w USA dzienne stawki dochodzą nawet do 1 tys. dolarów. Z kolei poławiacze krabów, mierząc się z trudnymi warunkami atmosferycznymi, mogą miesięcznie zarobić nawet 20 tys. euro brutto, czyli ok. 90 tys. zł.
Rośnie też popularność mermaidingu – zawodu, w którym "syreny" występują w parkach wodnych i na imprezach. Profesjonalna "Arielka" potrafi zarobić nawet 240 euro brutto za godzinę, a za pojedynczy występ – do 5,7 tys. euro. To zajęcie wymaga nie tylko umiejętności pływania w specjalnym kostiumie, ale też dobrej kondycji fizycznej i obycia scenicznego.
Czytaj też:
Wynagrodzenia w polskich miastach. Na pierwszym miejscu wcale nie Warszawa