Cinkciarz.pl każe czekać swoim klientom na przelewy już 2 tygodnie. Prawdopodobnie boryka się z brakiem pieniędzy na bieżącą obsługę zleceń. Przypuszczalna kwota to 150 mln zł. Klienci internetowego kantoru organizują się w grupy, na których wymieniają informacje i zastanawiają się jak odzyskać pieniądze. Mowa o pięcio i sześciocyfrowych kwotach.
KNF wkracza do akcji
Na początku października Komisja Nadzoru Finansowego cofnęła zezwolenie na świadczenie usług spółce Conotoxia działającej na rynku finansowym przez agenta Cinkciarz.pl i Cinkciarz.pl Marketing. Od tej pory spółce Conotoxia nie wolno zawierać nowych umów o prowadzenie rachunków, przyjmować wpłat czy przeprowadzać transferów. Powodem były skargi klientów wirtualnego kantoru na opóźnienia w realizacji wymiany walut. KNF uznała, że Conotoxia „nie zapewnia ostrożnego i stabilnego zarządzania działalnością w zakresie usług płatniczych” i wykreśliła spółkę z prowadzonego przez siebie rejestru dostawców usług płatniczych i wydawców pieniądza elektronicznego. „Do 31 grudnia spółka ma także rozwiązać wszystkie stosunki prawne wynikające z zawartych umów o świadczenie przez nią usług płatniczych, zaspokajając tym samym wszelkie roszczenia z tego tytułu” – dodano w komunikacie.
Cinkciarz kontratakuje
Brak przelewów kantor tłumaczy problemami technicznymi. "Dokładamy wszelkich starań, aby w najbliższym czasie wyeliminować usterkę i usprawnić system IT. Prace informatyczne trwają i powinny zostać ukończone do końca października br." Prezes firmy Conotoxia Marcin Pióro zaprzecza inwestycjom w waluty, które miały być dokonywane przy pomocy środków klientów. Chce także wystąpić na drogę sądową przeciwko PKO BP, domagając się odszkodowania w wysokości co najmniej 1 miliarda zł. Powodem pozwu jest zmowa bankowa oraz odmowa udzielenia spółkom kredytu inwestycyjnego i obrotowego. Jednocześnie portal money.pl podał, że prezes Grupy Conotoxia zwrócił się z prośbą o pożyczkę do prezesa NBP Adama Glapińskiego. W liście poinformował, że kwota niezbędnego kapitału obrotowego, która pozwoliłaby na "szybki rozwój spółki" to od 100 do 500 mln zł, natomiast kredytu inwestycyjnego – od 100 do 300 mln zł. Marcin Pióro miał także prosić prezesa NBP o pomoc przy uzyskaniu licencji bankowej. NBP obu prośbom odmówił.