Jak to jest możliwe, że jeden z najbogatszych krajów skandynawskich – Dania – zdecydował się stopniowo podnieść wiek emerytalny o trzy lata – do 70. roku życia i żaden Duńczyk z tego powodu nie protestuje?
W maju 2012 roku polski Sejm przyjął ustawę, która przewidywała stopniowe podwyższenie wieku emerytalnego w Polsce do 67 lat dla kobiet i mężczyzn. Ustawa weszła w życie 1 stycznia 2013 roku. Sprzeciw społeczny był tak duży, że już w 2014 roku Polacy zmienili rząd, a kolejni rządzący w 2017 roku zmianę wieku emerytalnego odwołali.
Dania przygotowana psychicznie do zmian emerytalnych
22 maja 2025 roku parlament podjął historyczną decyzję: wiek emerytalny zostanie tam wydłużony z obecnych 67 lat aż do 70 w roku 2040. Decyzja ta obejmuje osoby urodzone po 31 grudnia 1970 roku, czyli pokolenie obecnych pięćdziesięciolatków oraz osoby młodsze.
Duński system emerytalny opiera się na solidarności społecznej i jest jednym z najlepiej ocenianych na świecie. Składa się z trzech filarów: emerytury państwowej (Folkepension), emerytury pracowniczej (ATP) i emerytury indywidualnej. Finalnie, emerytura jest wypadkową kwoty podstawowej i dodatku, którego wysokość zależy od wcześniejszych dochodów.
Znana motywacja, dużo czasu na myślenie
Wysokość pełnej emerytury państwowej wynosi w Danii około 13 250 koron duńskich (około 7630 zł) miesięcznie brutto dla osoby samotnej, ale razem z emeryturę pracowniczą oraz prywatną Duńczycy dostają miesięcznie w przeliczeniu na złotówki przeciętnie od 11 – 14,5 tys. zł.
Podstawowa motywacja do zwiększenia wieku emerytalnego to demografia: coraz dłuższe życie i coraz mniej urodzin, co wiąże się ze spadkiem poziomu życia na emeryturze. Duńska reforma jest kontynuacją porozumienia z 2006 roku, w którym ustalono zasadę automatycznego podwyższania wieku emerytalnego w ślad za wydłużającym się życiem, więc Duńczycy po prostu mieli niemal 10 lat by sytuacje przemyśleć i by się do takiego stanu rzeczy psychicznie przygotować. To dlatego nikt nie protestuje.
Polacy zaskakiwani i straszeni
Polski rząd PO – PSL już raz chciał zmienić wiek emerytalny od 2013 roku. Zaskoczeni Polacy twardo powiedzieli NIE. Dwaj główni kandydaci w wyborach prezydenckich – Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki opowiadają się za utrzymaniem obecnych zasad (60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn).
„Żaden polityk nie przyzna się, że powinno się w Polsce nie tylko zrównać wiek emerytalny, ale go również dla obu płci podnieść. Bo jeśli to powie to do razu przegra wybory. Natomiast wszyscy wiedzą, że utrzymywanie obecnego stanu oznacza niskie świadczenia emerytalne, szczególnie dla kobiet” – stwierdził na łamach dziennika.pl prezes Instytutu Emerytalnego dr Marcin Wojewódka.
– Ludzie, jeśli wy myślicie, że przejdziecie na emeryturę w wieku, jaki obowiązuje dzisiaj, to jesteście naiwni. Trzeba Polakom mówić prawdę. Wiem na pewno, jeśli ktoś ma lat 30. czy 40. będzie pracować do 75 lat i od tego nie ma ucieczki – powiedział na łamach „Faktu” prof. Marek Góra ekonomista i współtwórca obowiązującego obecnie w Polsce systemu emerytalnego.
Czytaj też:
Ekspertka: Ponad 20 lat temu emerytury w Polsce celowo zmniejszono