Emerytury groszowe są utrapieniem już 430 tys. Polaków. Skala zjawiska zamiast maleć, może jednak w kolejnych latach tylko rosnąć. Taki stan rzeczy może spowodować znaczne trudności i koszty dla państwa oraz organów władzy samorządowej. O pomysłach polityków na emerytury głodowe pisze Portal Samorządowy.
Emerytury groszowe problemem tysięcy Polaków
Liczba tzw. emerytur groszowych w Polsce dynamicznie rośnie – od 2011 r. wzrosła z 23,9 tys. do ponad 433 tys. w 2024 r. Obecnie niemal co dziesiąta nowa emerytura z nowego systemu (9,9 proc.) jest niższa niż minimalna, a średnia ich wysokość to około 1200 zł. Zdecydowaną większość (77 proc.) takich świadczeń pobierają kobiety. Jak podał ZUS, wypłacono też dwie symboliczne emerytury w wysokości zaledwie 2 groszy – dla osób, które przepracowały odpowiednio jeden dzień i jeden miesiąc.
Problem emerytur poniżej minimum to – zdaniem ekspertów – poważne wyzwanie społeczne. Dr Elżbieta Ostrowska z Polskiego Związku Emerytów i Rencistów na łamach Portalu Samorządowego wskazuje, że winny jest system, który nie zabezpiecza ludzi pracujących w szarej strefie w latach 90. – często z konieczności, by przetrwać trudny okres transformacji. – Zanim ocenimy, pamiętajmy, że wielu z nich nie miało wyboru – zaznaczyła.
Emerytury dosłownie groszowe, takie świadczenia też się zdarzają
Liczba emerytur groszowych, czyli świadczeń niższych od minimalnej emerytury, wzrosła od 2011 r. z 23,9 tys. do 433,1 tys. w 2024 r., co oznacza, że stanowią już niemal 10 proc. wszystkich nowosystemowych emerytur. Według danych ZUS, w marcu liczba takich świadczeń sięgnęła 437,9 tys., z czego aż 77 proc. pobierają kobiety. Przeciętna wysokość emerytury poniżej minimalnej to około 1200 zł brutto miesięcznie.
ZUS podkreśla, że w tej grupie znajduje się około 500 osób otrzymujących tzw. emerytury groszowe, czyli do 10 zł. W marcu wypłacono także dwie emerytury po 2 grosze – jedna trafiła do kobiety z jednodniowym stażem pracy, druga do mężczyzny, który pracował miesiąc.