System e-Doręczeń miał być według Ministerstwa Cyfryzacji elektronicznym odpowiednikiem listu poleconego za potwierdzeniem odbioru. Miał także zastąpić korespondencję przez Elektroniczną Platformę Usług Administracji Publicznej (ePUAP). Od 1 stycznia 2025 roku obowiązek prowadzenia korespondencji w ten sposób mają wszystkie podmioty publiczne oraz część przedsiębiorców.
Dariusz Standerski, sekretarz stanu w Ministerstwie Cyfryzacji, podkreślał w mediach, że wprowadzenie tej usługi przyczyni się do usprawnienia pracy urzędów, szybszej wymiany informacji oraz uproszczenia procesów administracyjnych. Rzeczywistość tego jednak nie potwierdziła.
PESEL urzędnika w elektronicznym liście z urzędu
Jak ustalił "Dziennik Gazeta Prawna", pierwsze dwa tygodnie stosowania elektronicznych odpowiedników listów poleconych za potwierdzeniem odbioru upłynęły urzędnikom na wielokrotnych próbach logowania do skrzynek, kilkugodzinnym pobieraniu nawet niewielkich załączników czy kilkudniowej wysyłce pism.
Co więcej, gazeta ustaliła także, że zdarzają się naruszenia ochrony danych, bo do adresatów docierają numery PESEL urzędników nadających wiadomości tą drogą.
Gorzka cyfrowa pigułka dla przekonanych
„Dziś urząd, kiedy wysyła tradycyjny list polecony, ma pewność zachowania terminu. Przy wysyłce przez system e-Doręczenia już nie. To bardzo gorzka pigułka. Dla Ministerstwa Cyfryzacji i Centralnego Ośrodka Informatyki, które za to odpowiadają. Dla Poczty Polskiej, która źle przygotowała system. Ale też dla nas – strony samorządowej. Promowaliśmy e-Doręczenia, mówiliśmy urzędnikom, że system będzie ułatwiał pracę, a na razie ją utrudnia” – mówi, cytowana w „DGP”, Patrycja Grebla-Tarasek, radca prawny Związku Powiatów Polskich.
Ministerstwo Cyfryzacji zapowiedziało, że poza doraźnymi poprawkami do końca stycznia przedstawi projekt kolejnej nowelizacji przepisów. Samorządowcy czują się lekceważeni i zażądają wyłączenia całego systemu, jeśli problemy nie zostaną rozwiązane do końca stycznia.