Od 1 lutego 2018 roku do 31 stycznia 2021 roku ZUS błędnie wypłacał kobiecie dwie emerytury: wcześniejszą oraz emeryturę po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego.
ZUS wypłacał jej przez cztery lata oba świadczenia, mimo że w myśl przepisów powinien wypłacać tylko jedno z nich: to wyższe lub wybrane przez emerytkę. Tak się jednak nie stało.
Błąd ZUS, bo nie informował
Sąd Okręgowy w Koszalinie winę przypisał ZUS. Uzasadnił stanowisko pisząc, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie poinformował emerytki o tym, że wypłaca jej dwa świadczenia. Kobieta dostawała tylko przelewy o tytule "Świadczenie ZUS".
Zdaniem sądu, urząd nigdzie nie wskazał wyraźnie, że to dwa zasiłki, a nie jeden, dlatego sąd uznał, że emerytka nie miała świadomości, że odbierała nienależne świadczenia.
Wina emerytki, bo jednak wiedziała
Sąd Apelacyjny, do którego odwołał się ZUS postanowił wyrok zmienić. Uznał, że „niewątpliwie emerytka miała świadomość pobierania nienależnego świadczenia” i przyznał rację ZUS, który domaga się od kobiety zwrotu ponad 51 tys. zł. Kobieta odwołała się do Sądu Najwyższego. Ten uznał jej skargę za zasadną i uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego. Nakazał także ponowne rozpatrzenie sprawy.
Losy wydanego wyroku nie są więc oczywiste. W składzie Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego, która wydała wyrok na 16 sędziów jest sześciu neosędziów. Dodatkowo 2 września 2024 roku skończyła się kadencja dotychczasowego prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego. Na tym stanowisku jest więc wakat. Małgorzata Manowska, neo-sędzia na stanowisku I prezesa SN, powierzyła kierowanie Izbą Pracy Sądu Najwyższego legalnemu sędziemu Dawidowi Miąsikowi tylko do czasu wyznaczenia tymczasowego prezesa Izby Pracy przez prezydenta.
Ustawa o Sądzie Najwyższym daje prezydentowi możliwość wyznaczenia swojego tymczasowego prezesa Izby, ale do swojej decyzji potrzebuje także podpisu premiera Donalda Tuska.