Ministerstwo Infrastruktury zdecydowało, że fotoradary znowu będą zarządzane przez samorządy. Samorządowcom udało się przekonać urząd, że lepiej wiedzą gdzie je stawiać. Nadal zabiegają o prawo do instalacji wyłącznie fotoradarów stacjonarnych za zgodą policji i Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego (GITD), ale w tej sprawie urząd nie chce ustąpić.
Pieniądze z mandatów zostaną przekazane do specjalnego funduszu na utrzymanie i ewentualną rozbudowę systemu – relacjonuje dziennik.pl. Nadzorem nad funkcjonowaniem urządzeń rejestrujących wykroczenia kierowców nadal będzie się zajmował GITD.
Nowe przepisy dla kierowców
Istotna zmiana przepisów czeka kierowców. Do tej pory obowiązek wskazania faktycznego sprawcy wykroczenia spoczywa na GITD. Nowe rozwiązanie przewiduje, że to właściciel auta uwiecznionego przez fotoradar miałby obowiązek udowodnić, że to nie on kierował w momencie popełnienia wykroczenia i wskazać sprawcę.
Gdyby jednak np. w ciągu 14 dni nie wskazał winnego kierowcy, wówczas sam odpowie za naruszenie przepisów.
Wystarczy nie odebrać listu poleconego
Zmiana przepisów jest prawdopodobnie związana z niezadawalającym poziomem egzekucji mandatów. GITD przyznaje otwarcie, że dziś jest z tym nie najlepiej – udaje się ściągnąć ok. 50 proc. kar.
Służby mają 180 dni na wystawienie mandatu lub rok od zrobienia zdjęcia na skierowanie sprawy do sądu. Po tym czasie mandat staje się niemożliwy do wyegzekwowania, a po roku sprawa się przedawnia. Piraci drogowi często nie odbierają listu poleconego z Inspektoratu, albo podają nazwiska osób z zagranicy.
Jeżeli jednak sprawa trafi do sądu, nie oznacza to od razu przegranej. Przepisy nie przewidują możliwości, w której wniosek do sądu o ukaranie kierowcy skieruje bezpośrednio ITD lub straż miejska. Powołanie się na taką okoliczność sprawia, że sąd umarza sprawę.