Miał docisnąć najbogatszych, uderzy w normalne osoby. Nowy podatek od 1 stycznia

Miał docisnąć najbogatszych, uderzy w normalne osoby. Nowy podatek od 1 stycznia

Dodano: 
Minister finansów Andrzej Domański
Minister finansów Andrzej Domański Źródło: Wikimedia Commons / Stanisław Krupiński / Creative Commons Attribution 3.0 pl
Już 1 stycznia 2025 r. wejdzie w życie nowy podatek, a mianowicie CIT. Przygotowany w celu ściągnięcia pieniędzy od największych firm, może również obciążyć zwykłych obywateli.

Minimalny podatek globalny CIT stanie się obowiązkową daniną od początku przyszłego roku. Ideą podatku jest pozyskanie pieniędzy od wielkich korporacji, które często mimo olbrzymich przychodów wykazują zerowe zyski, albo nawet straty. Jak się jednak okazuje nowy podatek może stać się również niebezpieczny dla finansów osób i firm z przeciętnymi dochodami.

Podatek CIT ma uderzyć w wielkie korporacje, ale niekoniecznie

Globalny CIT ma być narzędziem ograniczającym unikanie opodatkowania przez firmy, które mimo ogromnych przychodów wykazują minimalne lub zerowe dochody. Nowy podatek obejmie przedsiębiorstwa o obrotach powyżej 750 mln euro i ma być naliczany w sytuacjach, gdy ich dochody stanowią nie więcej niż 2 proc. przychodów z działalności operacyjnej lub gdy wykazują stratę.

Jak podkreśla portal forsal.pl, zasada jest prosta: przedsiębiorstwa działają dla zysku, a jeśli go oficjalnie nie ma, może to oznaczać jego ukrywanie lub transferowanie za granicę. Celem przepisów jest wymuszenie na zagranicznych korporacjach płacenia podatków w Polsce. Jednak skuteczność tych regulacji w praktyce pozostaje kwestią otwartą.

Wielkim firmom i tak zapłacą podatnicy

Najwięksi inwestorzy objęci nowym globalnym podatkiem CIT będą mogli skorzystać z dodatkowego wsparcia finansowego w postaci grantów pieniężnych. Jak informuje dziennik.pl, wysokość tych grantów będzie zależna od takich czynników jak wartość inwestycji, lokalizacja oraz liczba spełnionych kryteriów jakościowych. Inwestorzy będą mieli możliwość korzystania z tego wsparcia przez piętnaście lat, począwszy od momentu zakończenia inwestycji.

Forsal zwraca również uwagę, że takie rozwiązanie może obciążyć zwykłych podatników. Rząd, zamiast zwiększać wpływy do budżetu, de facto sam rezygnuje z potencjalnych dochodów, ponieważ granty będą wypłacane z publicznych środków, które ostatecznie pochodzą z kieszeni obywateli.