Na początku października szpital w Żywcu zawiesił na trzy miesiące działalność izby przyjęć, trzech oddziałów i dwóch poradni. Powodem były finansowe problemy szpitala, które doprowadziły do odejścia 21 lekarzy.
„Pozwólcie nam leczyć! Brak zapłaty przez NFZ za leczenie = zamknięcie szpitala” – taki apel żywiecka lecznica jednocześnie zamieściła na Facebooku.
Zły kontrakt z NFZ i za dużo zabiegów
Wadim Kurpias ze spółki zarządzającej szpitalem tłumaczył w mediach, że przyczyną kłopotów finansowych szpitala są niezapłacone przez NFZ nadwykonania i kontrakt nieadekwatny do liczby leczonych pacjentów. Z Funduszu nie wpłynęły 43 mln zł, z czego około 10 mln zł to zapłata za świadczenia nielimitowane, a pozostała kwota – limitowane.
Śląski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) wyjaśniał, że zamykając oddziały szpital z Żywca wywiera presję na zakontraktowanie świadczeń, których nie obejmuje umowa. Zdaniem NFZ, placówka wykonuje kosztowne świadczenia kardiochirurgiczne, chociaż nie ma ich w kontrakcie.
Nieprzemyślana notatka szpitalna
Szpital ma własną kuchnię, która przygotowuje posiłki dla pacjentów. Jak ustalił serwis mediaonet.pl, przy przygotowaniu posiłków dla pacjentów pracuje 21 osób, w tym kucharze i dietetycy. Są także osoby, które rozwożą posiłki na oddziały. jak wynika z notatki szpitalnej, to właśnie one miały pomagać na dziennej zmianie przy wewnętrznym transporcie zwłok.
– Do zakresu czynności osób pracujących w kuchni szpitalnej z oczywistych względów nie powinny być wpisane prace, w których wyniku mogłoby nastąpić jakiekolwiek prawdopodobieństwo bezpośredniego lub pośredniego zanieczyszczenia żywności, np. przeniesienia zakażenia na inne osoby. W związku z tym osób, które pracują w kuchni szpitalnej, nie należy dodatkowo angażować w prace przy transporcie zwłok – wyjaśniał na łamach mediaonetu Marek Waszczewski, rzecznik prasowy GIS.
– Nie zaprzeczamy, że taka notatka się ukazała, jednak procedura taka nie miała ani razu miejsca – zapewniała rzeczniczka szpitala. – Notatka była nieprzemyślana i wprowadzała w błąd, dlatego też została dosyć szybko wycofana i miało to miejsce ponad tydzień przed kontrolą sanepidu – wyjaśniła w odpowiedzi rzeczniczka.