O tym jak ważna jest konstrukcja polisy ubezpieczeniowej i jej konkretne zapisy przekonują się cyklicznie mieszkańcy różnych regionów Polski. We wrześniu 2024 roku oczy ze zdumienia przecierali mieszkańcy Kotliny Kłodzkiej po przejściu powodzi. Ubezpieczony na milion złotych dom w Lądku – Zdroju należący do Marii Łukaszewskiej, który na oczach całej Polski zdemolowała woda, dla ubezpieczyciela (PZU) był wart 85 tys. zł.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) wziął na warsztat polisy ubezpieczeniowe w formule „all risk”, czyli teoretycznie zabezpieczające ich posiadacza od „wszelkiego ryzyka”.
Wszelkie ryzyko w nazwie polisy powinno wzbudzać nieufność
UOKiK uznał, że tak nazwane polisy wcale nie chronią ich posiadaczy od „wszelkich możliwych ryzyk”. Wątpliwości urzędu może budzić to, czy określenie „all risks” nie jest stosowane tylko jako chwyt marketingowy, który sugeruje pełną ochronę, podczas gdy w rzeczywistości lista wyłączeń może zdecydowanie ograniczać zakres odpowiedzialności ubezpieczyciela.
– Konsument powinien mieć pewność, że zakres ubezpieczenia „all risks” odpowiada obietnicom składanym przez ubezpieczyciela. Umowy powinny być sformułowane jasno i przejrzyście, a ewentualne wyłączenia wymienione i określone w sposób jednoznaczny już na etapie oferowania polisy konsumentowi. W przeciwnym wypadku konsumenci mogą mieć błędne przekonanie co do zakresu ochrony ubezpieczeniowej – wyjaśnia Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.
Ubezpieczenie od ryzyk wszystkich poza wyłączonymi
Polisy „all risks” są coraz częściej oferowane jako kompleksowe zabezpieczenie majątku przed skutkami zdarzeń losowych. Problem pojawia się, gdy umowy są nieprzejrzyste lub zawierają liczne, bardzo szerokie wyłączenia odpowiedzialności – w efekcie klient może zapłacić wysoką składkę, a w razie szkody nie otrzymać oczekiwanych świadczenia.
Każdy kto decyduje się na ubezpieczenie od „wszelkiego ryzyka” powinien się najpierw dobrze zapoznać z działem wyłączeń odpowiedzialności (OWU) w polisie.