„A więc wojna! Z dniem dzisiejszym wszystkie zagadnienia schodzą na plan dalszy…” – oznajmił 1 września 1939 roku spiker w audycji Polskiego Radia. Mylił się.
Konflikty zbrojne nie prowadzą do automatycznego anulowania umów kredytowych. Po wybuchu wojny raty kredytu trzeba nadal spłacać. I to terminowo – zgodnie z harmonogramem spłat.
Dług pozostaje długiem, nawet w czasie wojny
Kolejna zła informacja dla kredytobiorców jest taka, że w czasie wojny terminy przedawnienia są zawieszane. Innymi słowy do zawarcia pokoju nic się nie przedawni. Mało tego – jeśli kredytobiorca umrze w wyniku wojny, zobowiązanie przechodzi na jego spadkobierców.
Zniszczenie nieruchomości także nie zwalnia z obowiązku spłaty kredytu. Nieruchomość jedynie zabezpiecza kredyt, ale nie jest jego częścią. Dobra wiadomość jest taka, że w ramach indywidualnych ustaleń z bankiem można starać się o dodanie do umowy kredytowej zapisu, zapewniającego zawieszenie spłaty rat na określony okres w przypadku wybuchu wojny.
Przepisy prawa nakładają na banki obowiązek umożliwienia kredytobiorcy restrukturyzacji kredytu w sytuacji, gdy jest to uzasadnione pogorszeniem się jego sytuacji finansowej. Polacy będą też pewnie mogli liczyć na pomoc rządu – ulgi, odroczenie płatności rat lub części kapitałowej a może nawet na częściowe umorzenie kredytów.
Co z kredytami obywateli zrobiła Ukraina?
Tuż po wybuchu wojny, 25 lutego 2022 roku centralny bank Ukrainy zarekomendował, by ukraińskie banki nie traktowały zaległości kredytowych jako zaległości, jeśli problemy z ich spłatą wynikają z rosyjskiej agresji.
Ukraińskie banki zawiesiły raty, zmieniły warunki kredytowania i wydłużyły okres spłaty zobowiązań. Niespłacanych rat nie traktują także jako zaległości. Ustalony okres obowiązywania tych udogodnień dotyczy czasu wojny i 30 dni po jej zakończeniu.
Czytaj też:
Niespełniona obietnica. Dopłat do kredytów mieszkaniowych nie będzie